Tomoho Umeda dla podcastu "Uwaga Wodór" - zapis wywiadu
- W kolejnym odcinku podcastu „Uwaga wodór” mamy dla Państwa wyjątkowego gościa, jedną z najbardziej wpływowych postaci polskiego i europejskiego świata wodorowego - Tomoho Umedę. Tomoho jest założycielem i prezesem spółki Hynfra, członkiem Hydrogen Europe oraz European Clean Hydrogen Alliance. Jest także współzałożycielem i członkiem zarządu polskiego stowarzyszenia Hydrogen Poland oraz wykładowcą na Master of Business Administration, Zarządzanie Technologiami Wodorowymi na uczelni Collegium Humanum.
Do tej długiej listy dodałbym jeszcze dwie pozycje, czyli mam też zaszczyt być przewodniczącym Komitetu Technologii Wodorowych Krajowej Izby Gospodarczej oraz rzecz, o której jeszcze nikt nie wie, w związku z czym dowiadujecie się pierwsi, jesteśmy również nowym członkiem Japanese Hydrogen Association, czyli tak zwanego JH2A. Faktycznie , nagromadziło się tych naszych aktywności, instytucji, różnych organizacji, w których bierzemy udział, ale jest to absolutnie konieczne, żeby budować świadomość i nawzajem się wspierać w tworzeniu tej zupełnie nowej branży.
- Zaczynamy pytaniem o megatrendy, o to co kształtuje obecnie rozwój rynku wodorowego. Pierwszym najważniejszym trendem jest po prostu ochrona środowiska i wszystkie regulacje z tym związane, w Polsce i na świecie. Za tym idą uwarunkowania finansowe, chociażby koszty opłat za emisję dwutlenku węgla. Natomiast oprócz tego megatrendu jest jeszcze drugi, równie ważny, który się nasilił trzy miesiące temu, czyli chęć odcięcia się od paliw kopalnych pochodzących z krajów, które są niestabilne politycznie. Jak ty widzisz te megatrendy i w jaki sposób będą one kształtowały rozwój gospodarki wodorowej?
Lubię pojęcie megatrendów, ale to co się dzieje to jest po prostu zmianą epoki tak, jak przejście z epoki rolnictwa do epoki przemysłowej. To jest dokładnie ten typ zmiany. Dlaczego tak jest? Zauważcie, że to wszystko o czym powiedzieliście, czyli kwestie klimatyczne, kwestie finansowe, czy właśnie obciążeń związanych z emisjami tudzież właśnie destabilizacja geopolityczna rynku węglowodorów, to się wszystko zbiega w czasie nie przypadkiem. To jest ten moment, kiedy rzeczywiście rynek węglowodorów przekroczył swój szczyt. Zaczyna się kurczyć, będzie się kurczył. Następuje również ogromna zmiana w całym układzie łańcucha dostaw i generalnie równowagi pomiędzy światem wschodu - kształtowanym przez Chiny - i światem zachodu kształtowanym przez naszą euroatlantycką wspólnotę. Te procesy trwają już jakiś czas, to nie jest tak, że to się nagle teraz pojawiło. Sam pomysł na dekarbonizację w Unii Europejskiej, który był sygnowany również przez nasz kraj, to jest 2005 rok. Od 2005 roku wiemy, że mamy się dekarbonizować. Pytanie, co zostało w tej sprawie zrobione.
- To chyba pytanie retoryczne.
Tak, jeżeli dzisiaj narzekamy na brak naszego przygotowania, to nie powinniśmy być zaskoczeni. Jeżeli ktokolwiek jest zaskoczony to znaczy, że nie brał udziału w życiu politycznym tego kraju od 2005 roku. Także to są wszystko ogromne procesy, które są może megatrendami, ale ta zmiana jest tak naprawdę zmianą epokową. Żegnamy stary świat oparty na dotychczasowych łańcuchach wartości, na dotychczasowych węzłach logistycznych i zależnościach geopolitycznych między innymi właśnie bazujących na handlu węglowodorami. Ten świat po prostu znika na naszych oczach i znika wszystko co z niego wypływa - potęga tych państw, które są hub-ami transportowymi, waga różnych cieśnin, różnych rurociągów, walka o te rurociągi, walka o te cieśniny, wszystkie konflikty, które są z tym związane. To wszystko właśnie należy do starego świata i powoli, powoli właśnie wraz z tą rewolucją, która następuje, będzie tracić na znaczeniu, a będą się pojawiały zupełnie nowe zjawiska, zupełnie nowe centra oddziaływania na to, co się globalnie dzieje wokół nas.
- Komu zależy na tym, żeby nastało to nowe, a komu zależy na tym, żeby zachować ten stary porządek, stary ład, bo myślę, że nie tylko Rosji, ale i innym potęgom na świecie również?
Ja rzeczywiście wierzę w to, że ten nowy ład, ten nowy świat jest światem lepszym. Dlaczego? Dlatego, że jest światem bardziej demokratycznym, gdzie dostęp do zasobów jest równo rozłożony. W nowym świecie rynki energii, te które napędzają gospodarkę, będą miały charakter rozproszony. W równym stopniu niezależna energetycznie i niezależna od tych zewnętrznych uwarunkowań będzie wioska w środku Afryki, jak i Warszawa, jak i Nowy Jork. Jest to bardzo egalitarny, bardzo demokratyczny świat, dający szanse rozwojowe ośrodkom, które do tej pory takich szans były pozbawione, bo albo leżały z dala od ważnych szlaków handlowych albo nie było w interesie pewnych podmiotów, które kontrolowały te zasoby, żeby te regiony się rozwijały. Także ta decentralizacja świata, czyli jak się dzisiaj już częściej mówi - deglobalizacja świata, jest moim zdaniem zjawiskiem pozytywnym, do którego warto dążyć.
Oczywiście zatrzymać to chcą wszyscy ci, którzy chcieliby jednak mieć kontrolę nad właśnie tego rodzaju, scentralizowanym układem świata, gdzie te dobra kluczowe są zgromadzone w bardzo wąskim portfelu, w bardzo nielicznych rękach, no i dzięki temu mogą oni kontrolować rzeczywistość. To chyba najbardziej mnie motywuje, żeby działać w tym obszarze, wcale nie pieniądze, wcale nie biznes, wcale nie technologia, tylko właśnie ta zmiana polityczno-społeczna, która się wiąże z tą rewolucją. To jest to coś, co mnie napędza.
- W jaki sposób widzisz położenie, rolę i możliwości Polski w uczestniczeniu w tym nowym świecie?
Polska oczywiście ma takie same możliwości, takie same warunki jak każdy inny kraj, z zaznaczeniem jednej rzeczy. Nagle okazuje się, że to słynne LCOE, czyli krańcowy koszt wytworzenia energii odnawialnej, staje się tym kluczowym elementem, który będzie nam determinował na ile jakaś gospodarka jest konkurencyjna. Akurat w Polsce mamy nienajgorsze warunki, jeżeli chodzi o możliwość wytwarzania energii z OZE ale też nie mamy jakichś najlepszych z możliwych. Nie jesteśmy Portugalią, nie jesteśmy Chile, nie jesteśmy Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, nie jesteśmy w tak zwanym Sun Belt-cie, czyli w pasie krajów, które mają duże nasłonecznienie, dużą radiację. Mamy dobrą wietrzność na Bałtyku, ale też jest ona mniejsza niż gdzieniegdzie, na przykład w północnej części Morza Północnego czy na północnym Atlantyku. Także na pewno oznacza to dla nas, że musimy jakoś skompensować tą różnicę pomiędzy naszym LCOE, czyli naszym krańcowym kosztem wytworzenia energii zielonej, a ostatecznym kosztem produktów, które na bazie tej zielonej energii będziemy wytwarzać.
Tu jest ogromne miejsce do popisu dla naszych władz centralnych, zwłaszcza żeby wypracować takie narzędzia, które pomogą nam skompensować te niedostatki i zoptymalizować łańcuch wartości, bo na koniec dnia praktycznie wszystko, co będzie istniało w tej gospodarce, będzie zasilane energią odnawialną.
O tym trzeba pamiętać rozmawiając o net zero, o dekarbonizacji. Net zero oznacza, że nie istnieje rynek ropy, nie istnieje rynek gazu, nie istnieje rynek węgla, a cała gospodarka jest zasilana czystą energią obojętnie w jakich proporcjach - atomową czy też odnawialną. Natomiast w Polsce oznacza to konieczne wytworzenie 1000 TWh ze źródeł odnawialnych, a w tej chwili mamy 30 TWh z tej energii. To jest to, co musimy osiągnąć.
- W tej drodze do gospodarki net zero pojawiają się dwa podejścia. Jedno jest, nazwijmy je odgórne, czyli centralna rola państwa realizowana poprzez duże państwowe koncerny. Podejście to akceptuje tak zwany etap przejściowy, czyli gospodarkę niskoemisyjną chociażby niebieski wodór i w tym podejściu wydaje się, że problemem nie są finanse, tylko czas potrzebny na realizację, długi proces decyzyjny, uzależnianie od warunków politycznych i prawnych. Natomiast podejściem przeciwnym, nazwijmy je oddolnym, są procesy inicjowane przez samorządy, czy przez firmy prywatne charakteryzujące się wieloma rozproszonymi, mniejszymi inwestycjami. Tutaj największą barierą są względy ekonomiczne: jak sprawić, żeby taki projekt się finansował. Które z tych podejść jest tobie bliższe i które będzie miało większy wpływ na to, żeby tę drogę pokonać jak najszybciej.
Tak jak powiedziałem wcześniej, mówimy jednak o pewnej egalitarności, o demokratyzacji tego rynku. Rzeczywiście jest tak, że on będzie budowany oddolnie.
System, który mamy od II Wojny Światowej, czyli struktura naszej energetyki i przemysłu jest taka, że nie da się jej zdekarbonizować jeden do jednego zachowując ten sam układ, ten sam kształt infrastruktury. Mówię o koniecznych 1000 TWh w systemie, i mówię to całkowicie świadomie. Bardzo chętnie podyskutuję z każdym, kto ma zdanie, bo są tacy, którzy mówią, że to będzie 500, są tacy, którzy mówią, że 700 TWh. Ja mówię, że 1000 i nie ma takiej możliwości, żeby 1000 TWh energii odnawialnej podłączyć do jakiegokolwiek systemu przesyłowego, który to wytrzyma. Zapomnijmy o tym. Układ przesyłu i dystrybucji będzie musiał przyjąć zupełnie inną rolę. Podstawowym składnikiem systemu energetycznego będzie wewnętrznie samowystarczalny, de facto off grid-owy układ wyspowy i on będzie dotyczył zarówno przemysłu, samorządów, jak i gospodarstw domowych, a system przesyłowy, czy system dystrybucyjny być może będzie pełnił jakąś rolę pomocniczą. Nie można myśleć dzisiaj o tej zmianie, tej transformacji w ten sposób, że będziemy bazować na tym układzie elektroenergetycznym, który jest dzisiaj i tam będziemy podłączać te wszystkie moce odnawialne. To jest po prostu niemożliwe.
Ogromną rolą państwa jest więc odblokowanie możliwości dla firm, samorządów i obywateli, by mogli być naprawdę samowystarczalni i niezależni od tego zdestabilizowanego układu, jaki właśnie schodzi ze sceny. Weźmy firmy produkcyjne w Polsce, dla których energia, ciepło czy gaz są istotnym elementem kosztu produkcji. One funkcjonują dzisiaj w warunkach całkowicie nieprzewidywalnego biznesu. Nie są w stanie otrzymać dzisiaj kredytu, bo marże zazwyczaj mają niewielkie, natomiast koszty działalności wzrosły nie o kilka procent, tylko o kilkadziesiąt/kilkaset procent. Ratunkiem dla nich może być zapewnienie sobie własnych źródeł energii, nie w oparciu o przyłączenia, o przesył operatorów sieci dystrybucyjnych. Mogą być w pełni samowystarczalni.
To jest kluczowe i jeżeli dzisiaj miałbym coś rekomendować polskim decydentom, to żeby bardzo się na tym skoncentrowali, bo nie ma nic ważniejszego dzisiaj dla utrzymania naszego rozwoju gospodarczego, dla uratowania naszej gospodarki, niż właśnie ogromne przyśpieszenie zabezpieczenia firm, zabezpieczenia samorządów i zabezpieczenia obywateli przed tą już trwale zdestabilizowaną sytuacją.
Jeżeli ktoś naprawdę wierzy w to, że za rok ceny gazu wrócą do tych sprzed dwóch lat, to jest w błędzie. Niestety tak nie będzie, ETS nadal będzie wzrastał, ceny gazu nadal będą zdestabilizowane, chociażby dlatego, że nie korzystamy z gazu rosyjskiego, tylko mamy bardzo skomplikowany mix gazowy. Więc albo wszyscy teraz zaczną ratować swoją przyszłość sami, albo po prostu te warunki będą coraz trudniejsze.
Osobną, ale bardzo ważną kwestią jest europejska Taksonomia. Cała nasza gospodarka opiera się na tym, że większość przedsiębiorstw produkcyjnych jest w łańcuchu dostaw dla gospodarki zachodniej, zachodnich firm. Jeżeli nie będą one (polskie przedsiębiorstwa) konkurencyjne, jeżeli chodzi o koszty produkcji i nie będą się dekarbonizować ze względu na Taksonomię Europejską, to po prostu zaczną z tego łańcucha dostaw masowo wypadać.
A odpowiadając z kolei na początkowe pytanie o ten model scentralizowany, czyli transformację spółek skarbu państwa … W świecie, który powstaje nie będą one mogły działać w swoim obecnym modelu. Rekomendowałbym decydentom, żeby wzięli to pod uwagę planując ich transformację i przekształcenia, bo na razie widzieliśmy zupełnie odwrotny trend konsolidacji przemysłów.
- No na pewno tutaj jeszcze w grę wchodzą kwestie związane z wpływami dla skarbu państwa, związanymi z działalnością spółek skarbu państwa i tym, że te wpływy mogą w przyszłości maleć.
Znaczy ja obawiam się, że Skarb Państwa stoi przed dużo gorszym widmem, nie malenia wpływów, tylko po prostu upadłości poszczególnych podmiotów w gwałtownie zaostrzających się warunkach. Znaczy, jeżeli jesteśmy świadomi tego czym jest taksonomia europejska, jakie niesie za sobą konsekwencje i co się stało po 24 lutego, czyli jak gwałtownie przyśpieszyła ta zmiana i ta transformacja, to jeżeli ktoś jeszcze ma jakieś jakieś złudzenia, że będziemy palić węglem i gazem norweskim i będzie tak jak było, to niech te osoby, które mają złudzenia niech się zajmują, że tak powiem, samym sobą i własnym podwórkiem. Ja bym rekomendował, żeby pozostali pozbyli się złudzeń i po prostu ratowali swoje biznesy, swoje organizacje, swoje jednostki samorządu terytorialnego, bo to jest coś co już dzisiaj musimy zacząć robić, nie możemy z tym czekać przez najbliższy rok, dwa, trzy. Te decyzje muszą być podejmowane dziś, i to już. Już jest późno. Wiem, że nie jest to łatwe, ponieważ trzeba trochę skoczyć na główkę do nieznanego zbiornika z wodą, nie wiadomo czy się człowiek nie połamie i oczywiście każdy patrzy, który pierwszy wreszcie wskoczy i czy się nie połamał. My rzeczywiście też to obserwujemy, ale te procesy inwestycyjne też trwają i one nie dzieją się z miesiąca na miesiąc, to trwa kilka lat, więc jeżeli ktoś będzie czekał kilka lat aż zobaczy, że innym się udało, to dla niego samego będzie już za późno.
- Zastanawiamy się, kto pierwszy skoczy na główkę do tego zbiornika, gdzie wielu innych decydentów z innych krajów pływa od dawna.
Też jestem ciekawy. Ja sam wodorem zajmuję się od 2014 roku i od tego czasu próbowałem różnych naszych decydentów i spółki przekonać do tego, żeby się nim na poważnie zainteresować. Zwłaszcza, że biorąc udział w różnych międzynarodowych gremiach takich jak Hydrogen Europe czy działając dość mocno w Japonii, miałem okazję widzieć, że to już nie jest pieśń przyszłości, że to po prostu się dzieje. Niestety u nas musiałem cały czas zderzać się z takim przekonaniem, że jednak jest to pieśń przyszłości, że jeśli odnawialny wodór będzie masowo stosowany to za jakieś 20, 30 lat. Jeszcze w 2019 roku poważni profesorowie publikowali tego typu myśli w mediach, także to jest problem mentalny. Z jakiegoś powodu do grudnia 2019, kiedy to został opublikowany Nowy Zielony Ład, Polska była, mówiąc obrazowo, za wodorową kurtyną. Nikogo nie dało się przekonać, żeby chciał podnieść ten temat, żeby zaczął coś w tej dziedzinie robić, bardzo niewiele podmiotów w Polsce w ogóle się tym interesowało. Uczestnicząc w pracach Hydrogen Europe, przygotowujących zapisy Nowego Zielonego Ładu w zakresie wodoru mogę powiedzieć, że praktycznie nie było tam polskich podmiotów – ani takich, które by proaktywnie brały w nich udział, ale nawet takich, które by słuchały, żeby wiedzieć, co za chwilę się stanie. Dlatego u nas ten Nowy Zielony Ład był po prostu dla wszystkich jak piorun z jasnego nieba i dopiero wtedy zaczęło się gorączkowe bieganie i pytanie o co chodzi z tym wodorem.
- Czyli można podsumować, że gminy i przedsiębiorstwa, które widzą potrzebę jak najszybszej zmiany, powinny budować wokół siebie cały ekosystem wodorowy, począwszy od instalacji OZE, poprzez magazyn energii elektrycznej, potem elektrolizy do produkcji wodoru, kończąc na magazynie wodoru, który potem mógłby być wykorzystywany jako składnik do produkcji amoniaku. Zakładam, że firma Hynfra, którą założyłeś, ma pomagać tym gminom, przedsiębiorstwom, żeby cały taki ekosystem stworzyć?
Tak, dokładnie na tym polega nasz pierwszy tego typu projekt, który chcemy zrealizować w Sanoku. Jesteśmy w tej chwili w tak zwanej wczesnej fazie dewelopmentu, czyli realizujemy studium wykonalności. Warto pochwalić Sanok, bo mierzy się naprawdę z trudną materią. Ważna jest tu jedność decydentów, niezależnie od barw partyjnych, niezależnie od swoich stanowisk. Ważne, by wszyscy w równym stopniu uświadomili sobie, że trzeba zrobić ten skok. Albo wszyscy razem będziemy potrafili współpracować na poziomie lokalnym i uczynić z tego obszar apolityczny, albo wszyscy wspólnie przegramy.
To jest chyba najtrudniejsze, bo jest jeszcze bardzo wielu ludzi, którzy myślą, że jakoś to będzie, że przecież nie da się wywrócić niewywracalnego, że jest niemożliwe, żeby ta europejska Taksonomia zadziałała, bo to by oznaczało wywrócenie całego polskiego przemysłu produkcyjnego. Otóż właśnie o to chodzi, żeby przyjąć to do wiadomości.
Wywrócą się ci, którzy nie potrafią się dostosować. To jest naprawdę bezlitosne, ale bezlitosne są również czasy, w których żyjemy, wojna, którą mamy na Wschodzie jest równie bezlitosna i zmiany klimatu, katastrofa klimatyczna również są bezlitosne. Nikt w tej kwestii nie będzie brał zakładników, warto to wreszcie zrozumieć i zacząć współdziałać po to, żeby ta zmiana nastąpiła jak najszybciej. Każdy miesiąc czekania jest obniżaniem swoich szans i wytrzymałości na przetrwanie. Ważne jest, żeby to komunikować i edukować, bo bez tej świadomości naprawdę wszyscy przegramy.
- Projekt w Sanoku jest niezmiernie ciekawy i na pewno niezmiernie ważny w całej budowie gospodarki wodorowej w Polsce, natomiast Hynfra jako organizacja myśli dużo szerzej. Ostatnio ogłosiliście, że macie pokaźną kwotę 4,5 miliarda euro w pipeline’ie projektów, którymi się zajmujecie. Nie jest tajemnicą, że działacie nie tylko w Polsce, ale także w innych krajach Europy, a nawet poza nią. Czy mógłbyś powiedzieć troszeczkę więcej o tym jakie macie plany i jak tego wszystkiego dokonaliście będąc mimo wszystko dosyć młodą organizacją.
Z tych 4,5 miliarda euro 80 proc. czyli 3,6 miliarda euro to są nasze trzy projekty zielonego amoniaku. Mamy jeden taki w Polsce i dwa za granicą - w Portugalii i w Omanie. One są na wczesnym etapie dewelopmentu, natomiast w zasadzie wszystkie puzzle są już zebrane - mamy technologię, finansowanie, mamy offtakera, który gwarantuje wszystkie te inwestycje, mamy również partnera do certyfikacji. Mamy bardzo mocne wsparcie lokalnych rządów, szczególnie w Portugalii, także te projekty idą dość szybko. Wydaje się, że oddamy je w 2028/29 roku.
To jest nasz tak zwany „tier one”, czyli te projekty, które już realizujemy. Mamy jeszcze drugą paczkę „tier two”, czyli projekty, których jeszcze nie zaczęliśmy dewelopować, ale już się do tego przygotowujemy i ta paczka z kolei jest na kwotę 7,5 miliarda euro. To są główne porty na świecie, gdzie chcemy zbudować instalacje zielonego amoniaku. Robimy to w portach, żeby po pierwsze łatwo było go eksportować, ale również dlatego, że wierzymy w amoniak jako nowe paliwo dla transportu morskiego.
Nie musimy jeździć i szukać tych projektów, dziś one już naprawdę przychodzą do nas same. Kontaktują się z nami interesariusze, którzy proponują kolejne lokalizacje - teraz przymierzamy się do Indonezji, do Izraela, do Brazylii i jeszcze być może do jednego albo dwóch projektów w basenie Morza Śródziemnego.
Właśnie wyszliśmy do rynku z rundą inwestycyjną, żeby pozyskać 300 milionów euro na dewelopment tych projektów i na razie wygląda to wszystko bardzo obiecująco, wszyscy rozumieją, jak to nazywacie, ten megatrend. Wiemy, że na rynkach finansowych jest ogromna nadpłynność kapitału, który szuka właśnie tego typu projektów, także na razie z naszego punktu widzenia, wygląda to optymistycznie.
- Liczymy na to, że transformacja energetyczna i ten start od zera dla wszystkich, będzie szansą dla polskich firm, aby wybić się na świecie, aby zostać eksporterami innowacyjnych technologii wodorowych. Hynfra Jest tutaj znakomitym przykładem. Powiedz mi, co takiego unikatowego mogą firmy znad Wisły zaproponować międzynarodowym odbiorcom, czym możemy się wyróżnić, czym wy się wyróżniacie, że to akurat z wami chcą te projekty prowadzić, a nie z konkurentami z za naszej zachodniej granicy, czy z jeszcze innych zakątków świata? Jakie są wasze silne strony?
To przede wszystkim ludzie. Mamy w Polsce naprawdę najlepszych specjalistów w wielu różnych dziedzinach i jeżeli miałbym powiedzieć skąd się bierze nasza przewaga konkurencyjna, to właśnie z ludzi, z tego jaki zgromadziliśmy zespół, jakie ma kompetencje, jakie ma doświadczenie. Jesteśmy, jak to ktoś powiedział, startup-em, w którym pracują ludzie w nie startup-owym wieku. Mamy skład bardzo doświadczonych menedżerów, inżynierów, chemików, którzy mają unikalną wiedzę w swoich dziedzinach. Proces jest naszą słodką tajemnicą i przewagą konkurencyjną ale mamy ludzi, którzy mają wiedzę i doświadczenie w tego typu procesach, dlatego jesteśmy w stanie zaoferować lepszą efektywność, lepsze parametry i wyższą opłacalność naszych instalacji. Na tym tak naprawdę polega nasza przewaga konkurencyjna.
- W takim razie ostatnie pytanie, które chcieliśmy zadać - dlaczego akurat Polska i dlaczego Hynfra rozwija biznes tutaj nad Wisłą? Wiemy, że twoje korzenie sięgają Japonii …
Urodziłem się w Polsce, w Warszawie, mieszkam całe życie w Warszawie, tu się wychowałem, tu broiłem. Natomiast moja rodzina, mój świętej pamięci tata, faktycznie był Japończykiem. Przyjechał tutaj w latach 60, a wcześniej przyjechał tu mój dziadek, dokładnie 100 lat temu, bo w 1922 roku jako mnich buddyjski. Musielibyśmy spędzić kolejne dwie albo trzy godziny na opowiedzeniu tej historii, zresztą jest już ona opisana w książkach i pokazana w filmach dokumentalnych, także odsyłam bardziej do tych źródeł. Ja osobiście czuję się Polakiem. Tutaj się wychowałem, tutaj żyję i tutaj zamierzam żyć nadal. Mam kontakt z Japonią, jest to dla mnie ważne miejsce, ważne źródło inspiracji, kultury. Znam język japoński, pracuję z Japończykami, mamy nawet biuro w Japonii. Natomiast gdybym miał wybór mieszkać tu czy tam, to ten wybór jest oczywisty - mieszkam tu i żyję tutaj.
- Dziękujemy ci bardzo za ten szczery wywiad, za przybliżenie nam zarówno skali makroekonomicznej, jak i mikro ekonomicznej oraz po prostu spółki Hynfra. Życzymy wam jak najlepiej, żeby to właśnie ta Polska firma budowała czy współbudowała silną wodorową gospodarkę przyszłości.
Bardzo dziękuję za pytania i za wysłuchanie.
Zapraszamy do wysłuchania odcinka:
Yorumlar